Trudno jest współcześnie akceptować paradygmat zgodnie, z którym technika to tylko narzędzia, i to ludzie decydują o tym, jak te narzędzia będą wykorzystane. W każdą interakcję, także tę z narzędziami, wpisane jest wzajemne oddziaływanie, w takim sensie musimy liczyć się z tym, że używając techniki w jakimś stopniu nasze zachowanie jest przez nią projektowane. Podobnie jest w przypadku cyfrowych technologii komunikacyjnych.
Cyfrowe technologie realizują odwieczne marzenie człowieka o byciu tam i tu jednocześnie, o łączeniu bliskości i oddalenia, w każdym z możliwych sensów – przestrzennym, czasowym, mentalnym, kulturowym, itp. Niezależnie od świadomości istnienia podstaw do tak pozytywnych ocen musimy pytać o koszty, które ta sytuacja generuje.
Po kilku dekadach powszechnego użycia cyfrowych technologii komunikacyjnych, w przybliżeniu jesteśmy w stanie ocenić ich potencjał komunikacyjny, zaczynamy dostrzegać zmiany w naszych zachowaniach, szczególnie dotyczy to tego pokolenia, które nie zna świata bez nich. Coraz bardziej oczywiste stają się straty interpersonalne związane z przeprojektowaniem naszego środowiska życia przez cyfrowe media i w konsekwencji rodzi się pytanie, czy można temu jakoś zaradzić? Pewnym pomysłem jest podjęcie próby pielęgnowania tych umiejętności, które rozpoznano jako istotne, ale to wymaga czasowego „wynurzenia się” z wirtualnego świata – konieczny jest cyfrowy detoks.
W tym kontekście warto reflektować, dlaczego „się wynurzać” oraz jak to zrobić, są to dwie, podstawowe kwestie.
Grażyna Osika
(tekst powstał jako wprowadzenie do spotkań poświęconych cyfrowemu detoksowi w projekcie pt.: Na cyfrowych ścieżkach realizowanym w Muzeum Willa Caro, Gliwice 2016